
Z racji narastającej nudy, gdy to moje okolice toną w topiącym się śniegu a jazda po niemalże bagnach jest niemożliwa, postanawiam zbudować temat o byle czym. Piszcie tutaj o waszych największych wpadkach, gafach rowerowych, jakie zdarzyły się Wam i tylko Wam (cudzych nie opisujemy) :P
Moje, co prawda nie spektakularne, ale były

1. Razem z kumplem wybraliśmy się do ośrodka wypoczynkowego razem z rowerami na "spacer" (była to bodajże niedziela) :P Z racji tego, że rowerek służył tylko jako dojazd, wystrojeni bylismy pełną gębą: koszula, jasne spodnie i buty... nie wiem jak je nazwać xD Wtedy to ni stąd, ni z owąd wpadliśmy na pomysł, żeby przejść się na jakieś górki, w celu wypoczynku. Po drodze spotkaliśmy chłopca na jakimś tanim rowerku, który po krótkiej rozmowie zaczął zachwalać swoje umiejętności. Powiedziałem mu, że chętnie z nim pośmigam za skromne 50 zł. O dziwo zgodził się. Wytyczyliśmy krótki odcinek w lesie, chwilka rozgrzewki i jazda! Trzeba było widzieć gościa jadącego w niecodziennym stroju przez las, na rowerze całkowicie do tego nie przystosowanym. Wstyd przez turystami, jak rzadko. Ale przynajmniej 5 dych więcej w kieszeni było :P
2. Postanowiliśmy zrobić niewielki przejazd okolicznych miast, skromne 60 km. Szkoda tylko, że zapomniałem nasmarowac łańcucha poi czyszczeniu bike'a :P Po ok. 10 km zauważyłem, że mój łańcuch niemiłosiernie "piszczy". Niestety, byliśmy nieco za daleko, aby wracać, a nikt nie miał ze sobą smaru. Co zrobiłem? Pożyczyłem od dziewczyny błyszczyk xD Co prawda, nie polecam smarować czymś takim łańcucha (na drugi dzień musiałem go wymienić - był zajechany po całości), ale pozbyłem się denerwujących dźwięków i obyło się bez większych problemów :P
Ciekaw jestem jak to wyglądało u Was. A więc piszcie!
Pozdrower!